Personally Tea

Przez pryzmat herbaty

Obsługiwane przez usługę Blogger.
  • Strona główna
  • Kontakt
  • Social Media
    • Facebook
    • Twitter
    • Instagram
Kolorowe pozostałości po naparach Sencha Makinohara, Oolong Baisen oraz Oolong Kaoribi


Kiedy jest się cyklicznie uczestnikiem imprezy, nie obejdzie się bez choćby mimowolnych porównań. „Zaparzaj” bez wątpliwości przeżył ogromny rozkwit w ciągu 5 lat istnienia. Choć osobiście uczestniczyliśmy w festiwalu dopiero trzeci raz, myślę, że w tym roku program był wyjątkowo atrakcyjny: warsztaty, ceremonie, strefa zen, performance herbaciany, wycieczki, kącik dla dzieci i oczywiście targ herbaciany.


Niezwykłe herbaty rodzin Shibamoto i Sugimoto - zwyczajnie


Strefa Zen



Nie sposób było zajrzeć wszędzie. Nauczyliśmy się za to, że warto planować wcześniej swoje uczestnictwo, śledzić posty „Zaparzaj" na FB, poznać program i zapisać się na wymarzone warsztaty, bo liczba miejsc bywa ograniczona.


Degustacja mocno oksydowanych herbat japońskich



Mamy jak zwykle niedosyt, ciągle chcemy się dowiadywać nowych rzeczy o herbatach na świecie i już zbieramy siły na przyszły rok. Zastanawiamy się, czy spotkamy znajomych prelegentów.



Historia Chanoyu w pigułce



Ekologiczne plantacje herbaty w Japonii



Wielka praca organizatorów była widoczna na każdym kroku. I pomyśleć, że im się chciało tak dla nas i dla Was, żebyśmy się mogli spotkać, nauczyć, napić razem wyśmienitych herbat japońskich i nie tylko.

O! Takich idealistów więcej na świecie nam potrzeba.



Herbaciana Gruzja



Warta uwagi jest równierz festiwalowa idea "zero waste". Wiele osób przyszło ze swoimi czarkami, mieliśmy zapasowe do wypożyczenia, ale w zasadzie nie generowaliśmy śmieci, bo my herbaciarze od siebie zaczynamy naprawiać świat. Przy tej okazji pokazaliśmy Wam niezwykle praktyczny wynalazek rodem z Kraju Kwitnącej Wiśni - codzienny wielorazowy filtr do butelek plastikowych do parzenia np. herbaty Sencha na zimno. Reduce-Reuse-Recycle-Respect czyli zasada 4R warta jest rozpowszechnienia a filtr pozwala na to, żeby mieć swoją ulubioną herbatę zawsze pod ręką, w pracy, w domu, w podróży. Wprawdzie patent lepszy na lato ale i tak bardzo polecamy!


Filtr butelkowy



"Zaparzajem” zawiało i polecieliśmy dalej do naszych codziennych wyzwań. Bardzo dobrze jest mieć na co czekać. Do zobaczenia we wrześniu 2020 roku w Poznaniu!



Na festiwalowej scenie wystąpili...

Oj duuużo było w tym roku osobistości herbacianych począwszy od Specjalnego Gościa – plantatora herbaty, który przybył z Japonii, Pana Toshifumi Shibamoto, wraz z osobistym tłumaczem i znawcą kultur herbacianych Azji Robertem Tomczykiem poprzez garść wyśmienitych blogerów, ceramików, herbaciarzy, cukierników, muzyków aż po nasz symboliczny Sri Lankowy kącik (pełna lista prelegentów http://zaparzaj.pl/prelegenci-2018/).

Ogród Botaniczny otworzył dla nas swoje przestrzenie a my parząc herbatę na trawie dzieliliśmy się wszystkim co w nas najlepsze, abyście i Wy mogli “zrzucić bieg” i zapomnieć o codziennym pośpiechu przy czarce ciepłej herbaty.




Dzień pierwszy był wyzwaniem. Nie mając wprawy w prelekcjach herbacianych (a tym bardziej plenerowych) opowiadałam o mojej przygodzie z herbatą na Sri Lance. Jest to kraj bajkowo kolorowy, przyjazny dla turystów gdzie język angielski jest w powszechnym użyciu ale również jest to kraj pachnący fabrykami herbacianymi, o bardzo zbliżonych do polskich zwyczajach picia tego boskiego napoju. Powszechnie utarte przekonanie, że herbata z Cejlonu to tylko słabej jakości czarna herbata w torebkach zostało przeze mnie obalone. Wypiliśmy wspólnie pyszną mocno oksydowaną Orange Pekoe klasy A z plantacji w rejonie Nuwara Eliya. Szlachetny kolor naparu w bezbarwnych szklanych czarkach lśnił w słońcu jak bursztyn a słowa jednej z Pań “jak dobrze napić się dobrej czarnej herbaty” były jak miód na moje serce :-) Była pyszna: lekko cierpka, wyraźna w smaku mimo dość jasnego jak na czarną herbatę koloru. Klasyczny, dostojny napar przypadł wszystkim naszym gościom do gustu.




Herbata jest okazją do rozmów i to zbliża nawet obcych dla siebie ludzi. Rozmawialiśmy o swoich prywatnych sprawach: o zdrowiu (z kolanami po operacji ciężko usiąść na kocyku), o naszych codziennych zwyczajach np. w jakich porach dnia pijemy jaką herbatę, o planach powrotu na SriLankę. To był moment na zwrot o 180 stopni – rozpoczęliśmy parzenie herbaty białej Silver Tips. Ach te antyoksydanty! Kto nie marzy o wiecznej młodości! Napar był bez zarzutu – delikatny, subtelnie zielonkawy, słodkawy posmak, przepiękny efekt tańczących w czajniczku pączków herbacianych. Chyba właśnie przez tę białą herbatę tak uparcie zabieram na Zaparzaj czajnik z bezbarwnego szkła. Wam tez się podobało to parzenie - cieszyliśmy więc oczy, usta i duszę herbacianym eliksirem młodości w podwójnym parzeniu.




Nadszedł czas wykładu Pana Shibamoto więc z zaciekawieniem przenieśliśmy się do auli w pawilonie naukowym. Aula była pełna. Wyobraźcie sobie, że kilka dni wcześniej Pan Shibamoto przechadzał się pośród drzew herbacianych we własnym ogrodzie.. Tego chyba wszyscy mu trochę zazdrościliśmy. Pan Shibamoto odkrył przed nami rąbek tajemnicy jak wytwarza swoje herbaty pokazując nam m.in.zmontowaną przez siebie widłową maszynę do prażenia i przewracania liści. Poznaliśmy kilka tajników herbacianych eksperymentów np. z kontrolowaniem utleniania liści przy ograniczonym dostępie tlenu. Tak powstają niepowtarzalne herbaty Pana Shibamoto, które zaczynają być osiągalne w Polsce. Nie lada atrakcją była degustacja autorskiej tegorocznej zielonej herbaty.


  
  


Wieczorową porą gościnna Herbaciarnia “Pod Lampionami” dała nam szansę na ponowne spotkanie przy herbacie aby podsumować dzień, dokończyć SriLankowe Milk Toffee z kardamonem (przepis poniżej) i nawiązać nowe przyjaźnie. Tu pozdrawiam bardzo ciepło Hanię.


  


Nie wiem czy też tak macie ale ja w dniu wyjazdu do domu od rana mam “reise fieber” i poczucie, że dzień za szybko ucieka. Pośpiesznie zrobiłam herbaciane sprawunki i zdążyłam na opowieści Czarka z Herbatyzacji o jego podróży na Bałkany. Zaczarowało mnie łączenie zapachu i smaku herbaty z miejscem gdzie ją pił. Podobało mi się to niepowtarzalne i bardzo inspirujące podejście do opowieści o podróży. Relacja Czarka stała się w moich oczach bardzo osobista i wyjątkowo obrazowa oddziałująca na wyobraźnię także poprzez węch i smak. My słuchacze szliśmy grzecznie jego szlakiem zasłuchani w niezwykłe przygody autostopowicza. Ahoj wakacyjna tułaczko!




Ostatnie chwile festiwalu napełnił dźwiękiem zespół Projekt Kobieta. Mam nadzieje, że pozostanie w tradycji Zaparzaj muzykowanie – na widowni zasiadał tłum opitych herbatą “Zaparzajowców” ale także zadowoleni goście Ogrodu Botanicznego. Muzyka i śpiew skłaniały do niedzielnej refleksji nad życiem i końcem tych dwóch udanych dni festiwalowych.




Wróciliśmy do domu zadowoleni ze spotkań, z zapasami herbaty i poznańskimi Rogalami Marcińskimi a uwieńczeniem szczęścia był kwiatek na parapetowej sadzonce, który rozkwitł w czasie naszej nieobecności. Poznajecie?



Gosia


Oto obiecany przepis na SriLankowe Milk Toffee z kardamonem

1. Wymieszać następujące składniki w szerokim garnku z  nieprzywierającym dnem lecz niezbyt płytkim, żeby masa nie wykipiała.
  • Pól kilograma cukru
  • 4 łyżki stołowe wody
  • 3 łyżeczki herbaciane naturalnej esencji waniliowej
  • 1 łyżeczka herbaciana mielonego kardamonu
Mieszać aż cukier się możliwie dobrze rozpuści.


2. Dodać 1 litr śmietany kremówki (30% lub 36%) i ciągle mieszając smażyć i odparowywać masę aż zacznie być gęsta (ok 1.5h).

3. Prażone, nie solone orzeszki nerkowca dodać do masy i jeszcze 10 min smażyć.

4. Wylać na pergamin lub na posmarowana masłem blachę. 

Poczekać aż wystygnie i smacznego :-)








Wyjazd do Malezji był zupełnie niespodziewanym darem z Nieba. Mimo wielu zawiłości domowo-służbowych udało mi się wyrwać na wyprawę, ale nie zdążyłam, przyznaję, przestudiować przewodnika. W planach miałam głównie zobaczyć słynne herbaciane Cameron Highlands.



Dni było zbyt mało na zaplanowanie regularnego wypoczynku w górach - stacjonowaliśmy w Kuala Lumpur. Postanowiłam jednak “wsiąść do pociągu byle jakiego” a dokładnie do lokalnego autobusu linii Unititi Express na trasie Kuala Lumpur – Tanah Rata. 
Bez problemu kupiłam w internecie bilety z rezerwacją miejsc i muszę przyznać, że byłam pozytywnie zaskoczona jakością autokaru, klimatyzacją, obsługą i punktualnością kierowcy. 


Po 4h jazdy za 35 MYR (ok 35 PLN) w jedną stronę dotarłam do Tanah Rata. Na dworcu znalazłam bez kłopotu postój taksówek i zapytałam o kierowcę który mówi trochę po angielsku i mógłby pojeździć ze mną po plantacjach herbaty (25 MYT/h). I tak poznałam taksówkarza Suyoga, chodzącą historię Cameron Highlands.




Ostatni Mohikanin

Ojciec Suyoga pochodził z biednej rodziny z południowych Indii. Będąc jeszcze nastolatkiem został zwerbowany przez Brytyjczyków w 1929 roku do pracy w Malezji w nowo powstającym gospodarstwie rolnym, jak się okazało - plantacji herbaty. Była to ciężka praca: karczowanie ogromnych połaci dziewiczego lasu deszczowego, zimny górski klimat i temperatura spadająca w nocy do kilku stopni. Dla brytyjskich kolonistów i europejskich expatów był to teren uznawany za sanatorium, ośrodek zdrowia i odpoczynku, wytchnienie od upału na nizinach. Dla pracowników z Indii była to szansa na to, żeby mieć za co żyć. Tutaj ojciec Suyoga poznał swoją żonę również Tamilkę i kilka lat później urodzin im się w Malezji syn.


Cameron Highlands rozwijało się szybko jako atrakcja turystyczna a równocześnie było przystanią uchodźców z Indii. Tak było aż do wybuchu II wojny światowej i inwazji Japończyków w 1941 r. Wtedy rodzice Suyoga, tak jak inni pracownicy plantacji herbaty zmuszeni byli wrócić do swojej Biedy do Indii.

Zaraz po wojnie, już od 1945 roku Brytyjczycy i ich pracownicy zaczęli wracać na dawne posiadłości. Suyog za namową rodziców jako młody chłopiec również przyjechał do Malezji do pracy przy herbacie tak jak oni szukając środków do życia i szczęścia. Jak wspomina, nie miał możliwości finansowych, żeby chodzić do szkoły, angielskiego uczył się na ulicy. W Tanah Rata poznał przyszłą żonę. Kiedy w latach 70-tych wprowadzono automatyzację zbiorów herbaty, zredukowano zatrudnienie na plantacjach o 80%. Suyog zmuszony do odejścia rozpoczął pracę jako kierowca ciężarówek. Mając trójkę dzieci urodzonych tu w Malezji robił wszystko, żeby one nie musiały podejmować na plantacjach ciężkiej pracy, którą on znał od podszewki. Zadbał o ich wykształcenie ciężko harując. Ściągnął również do Tanah Rata rodziców. Teraz jest na czymś w rodzaju emerytury i dorabia jeżdżąc na taksówce, obwożąc takich jak ja zapaleńców po plantacjach herbacianych.

Cudowna zieleń

Z radością powitałam przepiękne soczyście zielone przełęcze za oknem autobusu. Tak, to herbata! Aż się uśmiech na twarz pcha! Pierwsze wrażenie? Ku mojemu zaskoczeniu były to inne pola niż na znanej mi Sri Lance bowiem wcale nie zacienione.


Jadąc taksówką pod górę boczną drogą Suyog zatrzymał się przy kwartale herbacianym, gdzie pracował jego ojciec. To były prawie 90 letnie drzewa! Wyglądały na stare i potwornie zniszczone ale powiedziano mi, że to z tego powodu, że właśnie to “poletko” odpoczywało, podcięte, oczekujące na odmłodnienie, nie nawożone w tym roku - jak każda plantacja raz na 4 lata. Nie byłam przekonana, czy to jedyny powód...




Najpierw odwiedziłam BOH Tea Estate ale ponieważ był to poniedziałek, nie zobaczyłam fabryki od środka. W niedzielę nie ma zbioru herbaty i dlatego fabryki w poniedziałki są sprzątane, nieczynne. Udało mi się jednak trafić na transport świeżo zebranych liści oraz namierzyłam przez okno panią sortującą liście.

 


Proces produkcji jest dokładnie taki sam jak na SriLance, maszyny przez okno wyglądają też identycznie a to wszystko przez wspólne ogniwo - brytyjskich kolonizatorów.


Nie padało, przechadzałam się po plantacji chłonąc otaczającą mnie zieleń. Wdrapałam się na pagórek z punktem widokowym na wysokości 4787 stóp, żałowałam ale nie spotkałam zbieraczy. 




Tu w Malezji to panowie zatrudnieni są do obsługi maszyn i zbierania liści a panie pracują w fabryce oraz przy sadzonkach. Nie ominęłam sklepiku z produktami BOH. Sprzedawca polecił mi najlepszy ich produkt na prezent do domu. Była to herbata czarna Orange Pekoe o lekko złotym odcieniu naparu ale intensywnym smaku pakowana w torebki piramidki, które sprowadzają z Niemiec (!) 

 

Rzeczywiście jest to smaczna herbata i o niebo lepsza od powszechnie dostępnych w supermarketach ekspresówek BOH w charakterystycznym czerwonym opakowaniu (próbowałam w hotelu – fuj).

 
Nie skusiłam się na herbaty smakowe jedynie dzieciom postanowiłam wziąć ICE TEA pakowaną w jednorazowych saszetkach każda na 200 ml wody – niezły wynalazek, produkowany tak jak kawa rozpuszczalna czyli przez zaparzenie mocnego wywaru a następnie pozbycie się wody za pomocą gorącego powietrza pod ciśnieniem albo przez zamrażanie. To nie jest herbata wysokich lotów ale moje dzieci będą zachwycone.




Druga duża plantacja to Cameron Bharat Plantations, kilka kilometrów przed Tanah Rata. “Bharat” to podobno znaczy “Indie” - czyżby to był trop skąd przyjechały pierwsze sadzonki do Malezji? Rozpadało się na dobre, więc zaczynam od sklepu, gdzie znalazłam kilka ciekawostek. Dostępna jest tu zielona herbata liściasta z logo Bharat Group ale małym drukiem napisane jest, że to herbata “imported from China” (!).

Można tutaj zakupić w pól kilogramowych workach Tea Fertilizer, czyli nawóz z gałązek herbacianych będących odpadem produkcyjnym z fabryki – cudownie, bo moje sadzonki w domu mają się słabo, nie potrafię ich wystarczająco doświetlić i “dokarmić – straciły liście w zimie :-( Teraz mam szansę na ich odratowanie :-) 



Nabyłam także gotową mieszankę przypraw do najpopularniejszej tu Masala Cha wraz z instrukcją, jak ją samemu zrobić. Ponadto kupiłam czarną herbatę Cameron Valley Orange Pekoe. To jest najwyraźniej najlepsza herbata wysokogórska w tym rejonie.

Pogoda była w sumie łaskawa, szybko przestało padać, wybiegłam na “zielone pastwiska” z radością cykając zdjęcia na każdym kroku. Piękne gładkie pagórki porośnięte soczystą herbatą, uporządkowane rzędy równiutko przyciętych drzew herbacianych, czerwień ziemii, klimatyczny wodospad i altanka dla spacerowiczów... Liści nie zrywałam!






Krajobrazy niepowtarzalne, raj dla fotografa. Zapłaciłam za wstęp piechotą na plantację 2MYR. Na koniec trzeba wdrapać się na górę. Za nieco większą opłatę można zafundować sobie przejażdżkę meleksem w odległe spokojniejsze zakątki plantacji Cameron Valley i taki mam plan następnym razem, jeśli tu wrócę.

Mimo, że produkowana w Malezji herbata nie umywa się do himalajskich lub chińskich jej odpowiedników, Cameron Highlands to przepiękna kraina, gdzie warto odpocząć i chłonąć herbaciany klimat. Dobrze się tu czułam. Wiele jeszcze z herbacianych wypraw przede mną, ale taka niespodziewana wyprawa to Malezji, to jakby nagroda - moje sanatorium.

A może fastfood?

Na deser mam dla Was kilka fotek herbacianych fastfood'ów, które w Malezji są na każdym kroku. Hitem herbacianym jest tu Cha Latte na zimno lub ciepło czyli nasza klasyczna bawarka – mocny napar czarnej herbaty z mlekiem i cukrem. Dla koneserów i aborygenów przygotowuje się Masala Cha gotowaną z mlekiem i przyprawami. Odważyłam się tez na kilka wynalazków np. niebieski drink herbaciany w SunnyCha oparty podobno na prawdziwej taiwańskiej herbacie czarnej...



 

 

Na koniec dnia Cameron Highlands rozpłakało się żegnając mnie - lunął ogromny deszcz.




Widziałam tylko za oknem krople wody i błyskawice. Modliłam się, żeby dojechać cało na noc do Kuala Lumpur. Też mi było smutno, że tak krótko tam byłam. Może wpadnę tu jeszcze kiedyś zobaczyć wschód słońca na plantacji, fabryki od środka oraz panów z maszynerią do ścinania liści.

GG




Zastanówcie się, jakie cechy ma idealny prezent. Myślę, że po pierwsze musi to być dobra herbata, po drugie powinna być podarowana w niezwykle osobistym stylu. Takim prezentem dla miłośników herbaty jest świąteczna seria ręcznie robionych "teabags". Czas przygotowania to zależnie od poziomu kreatywności i dostępnego czasu od 30 minut do całego jesienno-zimowego popołudnia :)


Zaczynamy od wybrania ulubionych, np bożonarodzeniowych kształtów i przygotowania szablonów. Moje są z tektury i służą mi już kolejny rok.


Właściwie szablony nie są konieczne, można od razu wycinać docelowe kształty. Nie obejdzie się jednak bez papierowych filtrów do herbaty lub kawy, z których proponuję wyciąć nasze torebki. Zaopatrzcie się również w nić kuchenną, taką samą jaka jest używana do wędzenia wędlin.


Następny krok to obszycie torebki wokoło. Jeżeli wybrana przez was herbata jest bardzo drobna - fastryga powinna być gęsta. Możecie też zastosować ścieg dziergany (taki jak na serduszku), bardziej ozdobny ale wymaga więcej pracy. Nie zapomnijcie wsypać 2 gr herbaty zanim zszyjecie torebkę do końca. Najznakomitrzym też się zdarzyło...


Pozostaje teraz zaprojektowanie papierka i saszetek. Prosta ascetyczna forma to torebki z niebielonego papieru z prostym rysunkiem lub napisem. Moja wersja drukowana wyszła aż za bardzo ozdobna, ale to wyraz przed-świątecznego szaleństwa :-)

 
To był udany wieczór z herbatą w centrum uwagi. Ach jak miło pije się taką "handmade" ekspresówkę! Gorąco polecam na Boże Narodzenie pod choinkę i przy choince.

Gosia
Trade Plus Aid jest angielską organizacją charytatywną utworzoną w 1997 r., która wszystkie środki zarobione na sprzedaży swoich materiałów promocyjnych przeznacza na łagodzenie niedostatków w najbiedniejszych społecznościach świata (Zambia, Ghana, Mongolia, Wietnam, Afganistan). Jednym z projektów jest produkcja małych miedzianych czajniczków kolekcjonerskich pokrytych arcydziełami znanych malarzy. Mój egzemplarz przedstawia obraz Gustava Klimta - ADELE BLOCH-BAUER I.



To jest pamiątka z wyjazdu do Belgii do miejscowości Bruges pond 10 lat temu. Nie pemiętam nazwy sklepu ale pamiętam, że właściciel nie miał maila ani sklepu w internecie. Szukając teraz w sieci widzę, że można znaleźć kilka adresów, ale musiałabym pojechać do “czekoladowego miasta” jeszcze raz żeby rozpoznać to miejsce.

*

Prezentuję wam także czajniczek, który jest miniaturową reprodukcją neoklasycznego czajnika produkowanego we francuskiej fabryce Sèvres w XVIII w. W 1769 r. fabryka otrzymała wyłączne prawo do produkcji twardej porcelany. Wyroby z tej fabryki obok Miśni i porcelany z Wiednia były najbardziej rozpoznawalne w Europie. Królewska Manufaktura Francuskiej Porcelany, bo taką nazwę nadał jej Ludwik XV, dzięki królewskim przywilejom korzystała z usług wybitnych malarzy i złotników.



A skąd u mnie ten okaz? Historia jest dosyć banalna. Wiele lat temu wydawnictwo DeAgostini wydało kolekcjonerską serię gazetek właśnie z mini czajnikami. Może ktoś z Was pamięta? Mając już córeczkę nie byłam w stanie wyśledzić całej kolekcji ale kilka sztuk upolowałam i mam do dziś.

*

“Z innej beczki” przedstawiam wam miniaturę nowoczesnego czajnika zaprojektowanego przez Michaela Gravesa dla włoskiej marki Alessi, zwanej także “fabryką snów” współczesnego designu. Replika wykonana jest z tych samych materiałów co oryginalny czajnik. Pozostaje on do tej pory jednym z najlepiej sprzedających się produktów Alessi w historii firmy. Stylistyka czajnika odzwierciedla trendy, które panowały we wzornictwie na przełomie lat 80-tych i 90-tych.



Jak to bywa z kolekcjonerami zdarzają mi się zupełnie nierozsądne wydatki i tak było w tym wypadku. W sklepie z nowoczesnymi gadżetami kuchennymi znalazłam tę miniaturkę w gablocie. To był taki zupełnie niepraktyczny, zbyt mały do codziennego użytku okaz czajniczka. Kupiłam go sobie z okazji nadchodzących świąt zastanawiając się po co komu właściwie taka miniaturka :-)

Ciąg dalszy nastąpi... 
Starsze posty Strona główna

CZEŚĆ

Witaj na blogu Personally Tea! Poczytasz tutaj o herbacie, zaparzaczkach i pewnie trochę o tym jak nie stracić głowy z czwórką dzieci ;-)

BĄDŹMY W KONTAKCIE

POPULARNE POSTY

  • Herbatą malowane...
  • Świat herbacianych festiwali
  • #Podróżnasrilankę
  • Herbata pod choinkę
  • Cameron Highlands w jeden dzień

KATEGORIE

  • Herbata 12
  • Kolekcje 3
  • Ogród 2
  • Spotkania 4
  • Warsztaty herbaciane 3

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

PERSONALLY TEA NA INSTAGRAMIE

CZEŚĆ

Witaj na blogu Personally Tea! Poczytasz tutaj o herbacie, zaparzaczkach i pewnie trochę o tym jak nie stracić głowy z czwórką dzieci ;-)

POPULARNE POSTY

  • Herbatą malowane...
  • Świat herbacianych festiwali
  • #Podróżnasrilankę

REKLAMA

Tutaj pojawią się linki do herbat, które polecamy!

Copyright © 2016 Personally Tea. Created by OddThemes